sobota, 2 maja 2015

Miało być bieganie...



W czerwcu kolejny półmaraton, na który się zapisałam. W planach był biegowy trening 3 razy w tygodniu. I szło mi całkiem nieźle, aż do dzisiaj... Miał być trening, nastawiłam się na przebiegnięcie ponad 10 km, no ale... ale mi nie wyszło.

Ostatnie dni były dla mnie bardzo trudne, wręcz męczące, ale co gorsza- psychicznie, a nie fizycznie. Nie będę się tu rozpisywać co było nie tak jak powinno, bo to raczej nie jest miejsce i czas na to. Po prostu było ciężko. Myślałam sobie, że wybiegam cały ten stres, smutek i ogólnie napięcie, ale niestety nie udało mi się.
Od rana latałam jak głupia. Po śniadaniu skoczyłam na szybko do Plazy po buty i koszulę. Niestety jestem wybredna, więc zrobiłam chyba z 5 km szukając odpowiednich ciuchów. Po powrocie nie mogłam usiąść z tyłkiem, bo zdałam sobie sprawę z tego w jakim stanie jest mieszkanie, więc zabrałam się za generalne porządki. W sypialni wysprzątałam chyba każdy zakamarek, każdą bluzkę, koszulkę, spodnie i sweter poskładałam w idealną kosteczkę. Wszystko posegregowałam, udało mi się nawet parę ciuchów wyrzucić. I co najważniejsze- stworzyłam sobie osobną szufladę na ciuchy biegowe. I powiem Wam, że z niej jestem najbardziej dumna :)
Po porządkach w sypialni jak burza zabrałam się za obiad, żeby zaraz po nim ogarnąć kuchnię i łazienkę., jednocześnie robiąc pranie. Wymęczyłam się niesamowicie.


Ale znowu nie usiadłam, bo Gucio (mój pies) gapił się na mnie tymi wielkimi zezowatymi gałami, więc zabrałam go na długi spacer. Rzucałam mu piłeczkę, goniłam go, on gonił mnie, czyli w sumie jakbym miała dziecko;p Kiedy czułam, że zaczynam (brzydko mówiąc) padać na pysk, usiadłam na ławeczce, pod drzewkiem, w tle śpiew ptaszków, wokół ludzie spacerujący jakby w zwolnionym tempie. 
Posiedziałam tak chyba z 15 minut, pooddychałam głęboko i spokojnie, Poukładałam sobie pewne sprawy w głowie, zrelaksowałam się. W o wiele lepszym nastroju wróciłam do wysprzątanego i pachnącego czystością mieszkania i zaległam na kanapie. 
Tak siedząc w ciszy i spokoju, zdałam sobie sprawę, że raczej nie pójdę już biegać. Jestem na to zbyt zmęczona, tym razem fizycznie, co bardzo mnie ucieszyło. Pójdę jutro, z większą ochotą i lepszym nastawieniem.


Tak sobie myślę, że nie zawsze trzeba realizować plany treningowe. Bieganie ma być przede wszystkim przyjemnością. Nic się nie stanie jeśli raz czy dwa ominie się trening. Po takiej przerwie organizm sam się domaga wybiegania, co sprawia jeszcze większą frajdę. 
Mi sprawi jutro, a jeśli nie jutro to na pewno w przyszłym tygodniu.

2 komentarze:

  1. masz rację. szczególnie, że chodzenie po sklepach i spacer z psem też spokojnie można zaliczyć do treningu. ja z moim psem biegam :) polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no ja sobie z buldogiem francuskim nie pobiegam, chyba ze niosąc go :) ale zazdroszczę, bo bieganie z psem musi być jeszcze bardziej motywujące, bo przecież psu nie odmówisz ruchu :D

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...