piątek, 6 marca 2015

Ból, zazdrość, szczęście i nie tylko :)




Zastanawiam się od czego zależy to jak mi się biega. Jakie czynniki mają wpływ na to, że raz biegnie mi się jak z górki, a innym razem męczę się jakbym brnęła pod górę. Wielkość pokonywanych przeze mnie dystansów determinuje wiele czynników. Nie wszystkie mi się podobają, inne mnie aż bolą, a jeszcze inne uwielbiam. Jak sprawić żeby zawsze biegło się wspaniale i z czystą przyjemnością? 


Od czego tu zacząć... Najlepiej chyba od tego co mnie męczy. A męczy mnie kilka drobnych rzeczy.
Po pierwsze mam dosyć spory problem z prawą nogą. Otóż czuję ból w okolicy kostki, który promieniuje na całą stopę oraz przez piszczel w kierunku kolana. Ból jest dosyć silny, czasami sprawia, że cała stopa mi drętwieje. Oczywiście rozgrzewam i lekko rozciągam nogi przez każdym treningiem. Ale najdziwniejsze jest to, że nie zawsze mnie ta noga męczy. Czasami przez cały dystans cierpię, w inny dzień tylko przez jakieś 2 km a w jeszcze inny w ogóle. 
I jak to wytłumaczyć? Zaczęłam już myśleć, że to mój mózg płata mi takie okrutne figle. Bo faktycznie zauważyłam, że moje nastawienie, samopoczucie i ogólny nastrój mają OGROMNY wpływ na to jak mi się biegnie. Kiedy nie mam nastroju, jest mi smutno nawet z jakiegoś błahego powodu to noga może w takie dni dokuczać, co nie jest oczywiście regułą.

Ostatnio odkryłam, że fantastycznie pokonuje mi się kolejne kilometry w złości. Po ostrej kłótni z chłopakiem wściekła wyprysłam z mieszkania z planem przebiegnięcia 10 km. Jednak kiedy już mi stuknęła dyszka doszłam do wniosku, że jestem jeszcze zbyt zła aby wracać i zrobiłam jeszcze 4. Od razu po powrocie oznajmiłam mu, że zdecydowanie częściej musi mnie denerwować :)

Strasznie źle mi się biega również pod presją. Z Weroniką postanowiłyśmy na tym blogu zapisywać zdobyte kilometry. I jak pewnie widzicie W.P. ma ich więcej niż ja. A nie lubię być gorsza. Dlatego przez ostatnie dni nie biegało mi się dobrze. Bo ciągle liczyłam- kurde muszę przebiec dzisiaj tyle i tyle, to będę mieć tyle, ale to i tak za mało, żeby mieć tyle co Weronika. Rozumiecie o co chodzi? Nie mogę od niej odstawać i koniec;p 




Natomiast bardzo dobrze biega mi się, kiedy wyruszam w nieznane. Czyli po prostu zmieniam trasy. W Poznaniu, i to w centrum jest to dosyć spory problem. Nie mam auta więc nie mogę sobie pozwolić na trening na obrzeżach miasta, a nie chcę narażać ludzi korzystających z komunikacji miejskiej na niemiły zapach po moim treningu;p Dlatego staram się biegać w okolicy, jednocześnie zmieniając dystanse i kierunek biegu. Robię szalone serpentyny, poświęcam się i czekam na światłach (czego strasznie nie lubię). Nie mam innego wyjścia, bo w mojej okolicy mam do wyboru: Rusałka, Cytadela lub Malta (ale to już trochę dalej). 

Warto również wspomnieć o muzyce. Nie jestem zwolenniczką biegania bez niej, tak samo jak Weronika. Z tego co wiem, mamy zupełnie odmienne gusta. Jednak istotne jest to, że słuchanie muzyki, takiej która uskrzydla lub pasuje do naszego aktualnego nastroju może zdziałać cuda. Przez ostatnie dwa czy 3 miesiące miałam tylko jedną playlistę, czyli ciągle słuchałam tego samego. Uwierzcie, że znienawidziłam wszystkie te piosenki. Zbrzydły mi i sprawiały, że odechciewało mi się biegać. Dlatego ruszyłam dupsko i stworzyłam nową listę, w której zdecydowanie króluje utwór "Nobody but me".

Kolejny pozytywny czynnik to samotność. Jestem w małym stopniu introwertyczką i z pewnością typowym mrukiem. Dlatego też zdecydowanie lepiej biega mi się w pojedynkę. Mogę wtedy sobie wszystko przemyśleć, przeanalizować i pogadać sama ze sobą. Opracowuję plany na najbliższe dni i tygodnie. Takie bieganie moim zdaniem jest bardzo oczyszczające. Można wtedy wyrzucić z siebie wszystko co nas męczy i trapi, co nas boli i denerwuje. Jest to czas, kiedy możemy być w pełni sobą (przyznam się Wam, że czasami zdarza mi się śpiewać pod nosem, co pewnie dla mijanych przechodniów staje się traumą na całe życie;p)
Jednak zdarza się, że mam ochotę wybrać się na małe bryknięcie z Weroniką, bo aż takim samotnikiem nie jestem.



Podsumowując, moim zdaniem na bieganie największy wpływ ma nasze własne nastawienie (to ono kreuje nasze sukcesy i odpowiada za niektóre niepowodzenia). Kolejnym czynnikiem jest otoczenie. Pewnie każdy się ze mną zgodzi, że przy wspaniałej pogodnie i z niesamowicie pięknymi widokami przed sobą biega się zdecydowanie przyjemniej.
Dlatego obiecuję sama sobie, że się postaram wychodzić na trening z lepszym nastawieniem i będę dbać o to, aby żadne negatywne myśli nie dopadały mnie podczas biegu.
A i postaram się od czasu do czasu biegać w złości, bo wtedy bieganie jest jeszcze bardziej oczyszczające.
A jak u Was? Co ma wpływ na to, jak Wam przebiegają treningi, nie tylko biegowe?
[W.S.]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...